czwartek, 9 lutego 2012

Jak cudowie...

... jest wrócić do domu po paru miesiącach nieobecności, po trudach sesji, tylko po to, żeby po paru dniach boleśnie sobie przypomnieć, czemu tak bardzo chciało się go opuścić...

piątek, 3 lutego 2012

Ludzie mnie nienawidzą

Spóźniasz się na egzamin, jakoś nikt nie dzwoni. To przecież ważne, teoretycznie. Zwracasz komuś uwagę na fejsie, to zaczyna na ciebie kurwami rzucać, bo "to jest jego zdanie i chuj", a ty śmiesz je podważać. Dwa posty, naprawdę pokojowe, grzeczne, w żaden sposób nie atakujące, nikogo, nigdzie, a posądzają cię o jakieś straszne rzeczy. Wyjeżdżasz na studia, mieszkasz sama. Nagle telefon, że w sumie to twoja mama z rodzeństwem przyjeżdża gdzieś obok do kina, może wpadniesz? Ok, ale seans za 15 minut, nie wyrobisz się, to może przyjdź później i gdzieś pójdziemy razem, co? Ok. Trzy przystanki drogi. Trzy przystanki jedziesz prawie pół godziny, bo droga nagle oblodzona, na wiadukt nie da się wjechać, korek, koniec świata. Dojeżdżasz, a oni akurat z kina wychodzą, nie jest tak źle, idziecie do jakiegoś fast fuda... Ale w sumie to oni już muszą jechać. I kupujesz żarcie, oni wychodzą, jesz sama, jakieś dresy dziwnie na ciebie patrzą. Masz jednego znajomego, z którym jesteś w stanie porozmawiać o czymkolwiek, zapraszasz go na Sylwestra i słyszysz, że nie może, że spędzi tę noc w domu w ramach kary za cośtam. O drugiej dostajesz telefon od niego i wspólnego znajomego z imprezy, na którą nikt nie pomyślał nawet, żeby cię zaprosić. Następnego dnia słyszysz, że nie chciało mu się do ciebie jechać, bo to za daleko. Jest po sesji, zapowiadasz, że na resztę wolnego czasu przyjedziesz do domu. Dzwonisz, pytasz, czy ktoś będzie w tym czasie w mieście, słyszysz, że nie, będzie jutro, ale wsiądź w autobus, przyjedź sama, przyjedziemy po ciebie na przystanek, tylko zadzwoń wcześniej, żebyś nie stała, nie marzła. Dzwonisz dwa razy, raz, jak wsiadłaś, że już jedziesz, że będziesz za godzinę, każą zadzwonić potem jeszcze raz, jak będziesz bliżej, żebyś nie stała, nie marzła, żeby oni też nie stali bez sensu, tam nawet nie ma gdzie zaparkować. Dzwonisz 20 minut przed wysiadką, dzwonisz, bo wiesz ile czasu jeszcze, autobus zaopatrzony w elektroniczną tablicę z trasą, czasem, przystankami i jak wół widać, że 20 minut jeszcze, to dzwonisz, słyszysz, że ok, będą. Wysiadasz, nikogo nie ma, dzwonisz jeszcze raz, "właśnie wychodzę". Jasne, spoko, poczekasz, katar w nosie zamarza, poczekasz, to dziesięć minut, spieszyłaś się, wychodząc, bo autobusy co godzinę, nie przebrałaś się, ba, nawet czapki i rękawiczek zapomniałaś, poczekasz, spoko. Od tego się nie umiera, ty wiesz, ty wiesz też, że nie powinnaś się spodziewać, że się ktokolwiek pojawi o czasie, bo w historii takich przypadków jeszcze nie odnotowano. I tylko się teraz zastanawiasz czy to ty jesteś taka straszna, czy to wszyscy ludzie są źli.