czwartek, 26 stycznia 2012

ACTA, ACTA, ACTA

Nie będę mówić, kto jest zły, a kto dobry, bo nie muszę, nie będę mówić, dlaczego tak jest, bo nie muszę. Powołuję się na źródła wyglądające na wiarygodne oraz te, które w ogóle wpadły mi w ręce (nie mam dostępu do radia i telewizji - znaczy mam - w Necie, ale mając Net nie potrzebna mi telewizja&radio). I chcę wyrazić tylko swój głęboki niepokój:
Boję się.
To wszystko wygląda strasznie niejasno i, jeśli przyjąć, że to, co wiemy jest wszystkim co wiedzieć powinniśmy - nie ma w tym za grosz logiki. Na ulicę wyszła taka kupa ludzi, że rząd powinien dostać chociaż dreszczy. Ale posłowie lecą w sobie tak zwane kulki i raczej sprawiają wrażenie, jakby głos tych kilkudziesięciu tysięcy ludzi na ulicach w ciągu dwóch dni (naprawdę nie muszę wspominać o Internetowym ruchu oporu, mogę śmiało powiedzieć liczy sobie x razy więcej uczestników) zupełnie ich nie ruszał. Już pal sześć, że podobno mamy demokrację i ktoś jednak powinien chociaż udawać, że nasz słucha. Ale, na litość boską, nawet, jeśli zakładać najczarniejszy scenariusz rzeczywistego wyglądu państwa, to polityków obchodzić powinno chociaż ile ludzi w tym momencie nie będzie na nich głosować. A jakoś zdaje mi się, że w tym momencie mają to w dupie, tak, jakby albo wcale im nie zależało (taaaak), albo jakbyśmy w ogóle mięli stracić ten niewątpliwy przywilej wybierania sobie właściciela buta na naszej twarzy (idąc za Sweeney Toddem: "Because in all of the whole human race, Mrs. Lovett, there are two kinds of men and only two. There's the one staying put in his proper place and one with his foot in the other one's face."), co też brzmi jakoś abstrakcyjne.
Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś powiedział coś ważnego w tej sprawie, to prędzej czy później by to do mnie dotarło, fejsbuk zatyka się od ilości informacji na ten temat. No i tak: na początku tej całej afery, jak Net zapłonął sprzeciwem, nie widziałam jakiejś konkretnej odpowiedzi na zarzuty wobec polityków. Żadnych odpowiedzi, wyjaśnień, zapewnień. Dopiero dwa czy trzy dni przed popisaniem tego szatańskiego dokumentu, Boni wszem i wobec oświadczył, że już za późno (abstrahując od informacji, że państwa UE podobno mają czas do marca 2013, żeby ACTĘ podpisać lub wywalić). I teraz tak: czy to znaczy, że specjalnie nie spieszyli się z wyjaśnieniami i czekali na moment, w którym powiedzą, że już po ptakach? Dwa: sporo mają jeszcze ponad rok, to czemu "za późno"? I trzy: skoro Unia nam to dała do rozważenia I PODPISANIA LUB NIE, to czemu, do cholery jasnej, rząd stojąc w obliczu pierwszej wojny Internetowej tak sobie bimba na to, co mówi lwia część kraju? Oni też mają buta na twarzy, tylko nie do końca mogę być pewna czyjego. Tylko o ile oni paradują sobie w klapeczkach, o tyle na twarzach mają odcisk glana, mam wrażenie. Nie, to nie jest usprawiedliwienie, to tylko źle o nich świadczy.

PS. przed chwilą na kwejku pojawił się mem:
(jestem zdecydowaną przeciwniczką memów po polsku + uważam kwejka za bardzo wtórnego śmiecia, no, ale, jak się człowiek musi do sesji szykować, to i na kwejku siedzieć będzie)

Moja odpowiedź brzmi: [link]

Bonus1: [link]

Bonus2: A Niesiołowski wyzywa nas od idiotów.

EDIT:
Zapomniałam dodać paru słów o aktualnym problemie z wpisami na fejsie Kancelarii Premiera. Oficjalnie właśnie podano, że usunięto 7774 wpisy. Urzędnicy tłumaczyli, że to ze względu na to, że łamały Netykietę, ale właśnie się okazało, że wtopa, bo postów wulgarnych było ok 1.5%. To fajnie, że Kancelaria Tuska wcale nie kryje się z tym, że ma nas w dupie. [link]

EDIT2:
Jeśli chodzi o podsumowanie całego tego zamieszania, to jak zwykle mogę liczyć na swoich znajomych:

15:29:42: banda jebanych kretynów.

Nie mam nic do dodania, dziękuję, dobranoc.