środa, 27 kwietnia 2011

Zaraz krew tryśnie mi z uszu, a dalej jest za cicho. Może mi to ktoś wytłumaczyć?

Oda do tego, jak bardzo mi się nie chce.

Ochachech. Nie chce mi się.
Co utwór to głośniej. Przede mną otwarty word i od wczoraj dwie linijki tekstu. Chcę mieć łeb jak Jesper Kyd (głośniej), to może przynajmniej bym nie musiała się zmuszać do pisania czegoś takiego.
A może by tak nie iść na studia? No bo w sumie to mi się nie chce przecież.

piątek, 22 kwietnia 2011

proszę tego nie czytać

Przez cały dzień moich urodzin miałam nieziemsko skopany humor. Wieczorem, jakby tego było mało, jeszcze mnie zemdliło, bo nawdychałam się kurzu i w żołądku czułam taką wielką, ciężką, lepką kulę czegoś, co bardzo chciało wyjść na zewnątrz. Napisałam Kotu, że źle się czuję i idę się położyć, a on mi na to z wyrzutem, "miłych snów". Ja rozumiem, że bolała go głowa, ale bolała go na własne życzenie, bo ani nie chciał wziąć na to żadnego procha, ani nie chciał się położyć, bo to miała być jego pokuta za fakt, że się spóźnił, że musiałam czekać na niego półtorej godziny. Powiedziałam mu, co o tym myślę, że to głupie i bez sensu, ale się uparł. Cóż. Wracając do rozmowy z gadu - powiedziałam, że idę się położyć, on z wyrzutem "miłych snów", ale zaraz napisałam sprostowanie, że wrócę jak mi przejdzie. Ale ledwie to wysłałam, otrzymałam wiadomość "fak ju, jesteś okropna dzisiaj". To zrobiłam to, co uznałam za słuszne. Poszłam spać. Wiem, że wniosek jest prosty, ale napiszę podsumowanie.
Otóż tak. Siedzę w szkole, czekam na Kota, bo się umówiliśmy, że przyjedzie do mnie przed jedenastą. Spokojnie mogłam iść na pociąg na 10:41, ale się umówiliśmy, więc nie poszłam. Siedziałam na przystanku do 11:26, czyli do momentu, kiedy przyjechało ostatnie 521 przed odjazdem kolejnego pociągu. Nie chciało mi się już czekać. Wsiadłam do autobusu, przejechałam ten jeden przystanek i poszłam na stację. Na stacji dostałam smsa. Kot zasnął w wannie. Świetnie, pewnie znowu siedział nad książką do czwartej nad ranem (oczywiście się nie pomyliłam). Zaczął prosić, żebym na niego poczekała na stacji u mnie na wsi. Ale byłby za dwie godziny, a mnie nie chciało się już czekać, nawet nie miałam co robić przez ten czas, ani czegoś napisać, ani przeczytać. Oczywiście powiedziałam mu, że nie chce mi się już czekać i, że idę do domu. Wkurzył się, ale wyszedł. Przyjechał te dwie godziny później, biedactwo prawie się zgubiło po drodze. Bolała go głowa, nie chciał procha. Spoko, nie to nie. Został odwieziony na stację wieczorem, wrócił sobie do domu, wszystko ładnie, pięknie, później ten numer na gg. Naprawdę przez cały dzień czułam się poszkodowana, bo o moich urodzinach pamiętało naprawdę parę osób, Kot, oczywiście, nie. Całym jego problemem był dobrowolny ból głowy. I strzelił focha za to, że było mi niedobrze. Żeby jaśniepan był zadowolony, powinnam była zarzygać klawiaturę.

środa, 20 kwietnia 2011

Kochany blożku...
<żalenie się>Dzisiaj mam urodziny. Powiadomienie o nich na fejsie mam wyłączone, a gdzie indziej konta nie posiadam. To tylko urodziny, ale byłoby miło, gdyby ktoś o nich pamiętał. Tylko pamiętał, wystarczy. Z rodziny, z którą do czynienia mam na co dzień, życzenia złożyła mi ostania osoba, którą posądziłabym o pamięć - ojczym. A przecież za sobą nie przepadamy. Matka, bracia, siostra - nikt nie pamiętał. Klasa wiedziała, bo klasa ma bliźniaków, którzy urodziny mają dzień przede mną, a ja w gruncie rzeczy lubię podkreślać, że tego samego dnia urodził się pan Hitler, więc klasa pamiętała, to miłe, nawet mi "sto lat" zaśpiewali, chociaż bardzo się broniłam i całą piosenkę przesiedziałam skulona na parapecie na korytarzu, bo przecież chyba każdy wie jak to jest cholernie krępujące. Idąc dalej - życzenia jako pierwsza złożyła mi Hania, smsa dostałam w pociągu, jeszcze przed ósmą. Druga była Magda, a potem Krzyś, z którym udaje mi się zamienić parę słów jakieś parę razy do roku, a raz na rok nawet rozmawiamy normalnie przez telefon czy skajpa. Ale to jednorazowe, głównie z okazji jakiejś imprezy, na której się Krzyś spije. Ale jakoś nie umiem mu mieć tego za złe. Później Grześ, który nie jest kluseczką, to też bardzo miłe, że pamiętał. I Baśka, Baśka jest bardzo ważna. Na fejsie napisała jedynie Borówa, na gg Calineczka, zadzwonił ojciec i ciocia i to chyba w sumie tyle. Kot nie pamiętał, ale mu powiedziałam, z okazji tego, że musiałam mu powiedzieć kto się do mnie odezwał. Z resztą sobie normalnie rozmawiam i jakoś nikt nic zdaje się nie pamiętać.
To nic, to tylko urodziny, ale to jednak smutne, że własna matka, która cztery miesiące wcześniej się prawie rozpłakała jak powiedziała mi, że miała urodziny (nie było mnie w domu przez dwa tygodnie, a temat jej urodzin poruszyła zaraz po "cześć" po tym, jak wróciłam). Kot też nie wiedział, przykre. Tomek też nie, a przed chwilą do mnie dzwonił... Sam miał urodziny dokładnie tydzień temu, zadzwoniłam do niego wtedy.
Niby nic, a naprawdę jest mi strasznie przykro.
I tak, jak sobie patrzę na ten dzień, to już parę razy zastanawiałam się czy dzisiaj aby na pewno jest dwudziesty. < / żalenie się>

piątek, 1 kwietnia 2011

A szczególnie wewnętrznych procesów kształtujących rzeźbę powierzchni Ziemi (ależ ja jestem niesamowicie mądra, że bez zagłębiania się w treść tematu w repetytorium wiem, że chodzi między innymi o te strefy ryftowe i subdukcji. Eee... Geografia jest fajna, ale poza maturą, tak zupełnie prywatnie, dla siebie. Myślicie, że egzaminator mnie zrozumie?
mam dosyć
odgrzewanej pizzy
tego, że na dworze jest cieplej, a w domu tak samo zimno jak było
tego, muszę zrobić milion rzeczy, a siedzę na soup.io i staram się nie patrzeć na godzinę
faktu, że jak odkryję, że ktoś jest mniej inteligentny niż mi się wydawało, to zaczynam go traktować jak cholerne moby w Diablo 2 (ścierwojady, na przykład)
prezentacji maturalnej, ale bardziej faktu, że jeszcze nie zaczęłam jej robić, a jeszcze bardziej tego, że muszę ją zrobić (tak, muszę)
swojego Internetu, zwierząt i rodziny
kurzu
słońca, kiedy na mnie świeci (chcę prywatną chmurkę)
tego, że niby jest dobrze, a nie jest dobrze, w ogóle
geografii
żałosnego użalania się nad swoją ż(...) osobą.